Zdrowy składnik: miód manuka

To najdroższy miód świata. I to nie tyle ze względu na swoje właściwości smakowe, lecz prozdrowotne – opisywany jest jako „prawdopodobnie najzdrowszy miód świata”. Uznawany jest za płynne – i słodkie! – lekarstwo. Pamiętajmy jednak przy okazji leczenia, że miód manuka jest naprawdę… przepyszny!

To specjał z Nowej Zelandii – to tam, na dziewiczych terenach rośnie specjalny krzew o nazwie manuka, (łac. Leptospermum scoparium) zwany drzewem herbacianym, o białych, delikatnych kwiatach. Ze względu na to, że kwitnie niedługo, oraz na to, ze w Nowej Zelandii występuje jeszcze parę innych miododajnych krzewów – ten miód nie tak łatwo otrzymać w superczystej postaci. Dlatego też jest tak drogi.

1024px-Manuka_flowers_and_native_bee

Jego cena zależy również od zawartości „cudownego składnika”, którego przez lata nie można było zlokalizować, a który leczył wszystko – od trądziku po grzybicę, gronkowca, infekcje gardła, wrzody żołądka i dwunastnicy. W 2006 roku okazało się, że jest to methylglyoxal. Jego odkrycia dokonał niemiecki profesor Thomas Henle. Methylglyoxal sprawia, że miód ma właściwości antybakteryjne oraz świetnie wpływa na funkcjonowanie układu pokarmowego i immunologicznego. Prof. Henle odkrył też, że im większe jest stężenie tej substancji w miodzie, tym mocniejsze jest jego działanie.

Wcześniej sprawdzano po prostu działanie miodu – czy działa czy nie działa antybakteryjnie – i opatrywano miód metką UMF (Unique Manuka Factor). Po 2006 roku natomiast wyjątkowo dobre miody mają naklejkę MGO (czyli sprawdzony poziom methylglyoksalu). O wiele lepiej zatem wybierać miód z tym drugim znaczkiem. Możemy być wtedy pewni, że jest to produkt na najwyższym poziomie – zarówno smakowym, jak i prozdrowotnym. I o najwyższym indeksie – czyli 20 – choć ten będzie oczywiście najdroższy…

Manuka_honey_in_a_bowl

Za to niezwykłe właściwości smakowe ma już podstawowa „piątka”. Manuka ma charakterystyczną dla niepasteryzowanego miodu konsystencję – półpłynną, trochę „podbitą”, jak kogel-mogel. Do tego idealnie oblepia produkty – sporządzona więc z nim marynata świetnie się trzyma. Kolor – bywa różny: od intensywnie, szafranowo żółtego przez barwę (i podobna fakturę!) masła orzechowego do ciemniejszego, wpadającego w gryczany, kawowy odcień.

Zaskakujący jest smak: przypomina trochę charakterystyką wina robione na Nowej Zelandii, jest bowiem lekko mineralny, z wyraźną kwasowością, jest też słodszy niż „zwykłe” miody, jednak właściwie tego nie czuć. Gdy go kosztujemy, po chwili, po tym, kiedy lekko musuje na naszym języku – uwalnia ziołowe i kwiatowe nuty. Taki miód najlepszy jest surowy, podany na kawałku twarożku, słonego sera czy świeżym pieczywie lub cieście – najlepiej również słonawym, by zrównoważyć jego słodycz.

Do manuki dobrali się już oczywiście szefowie z finediningowych restauracji: w Portsmouth w Restaurant 27 podają manukowy biszkopt z lodami z fenkuła. Restauracja – nomen omen – Manuka w Londynie w manuce z trawą cytrynową marynuje łososia, podają tu też manukowe pralinki. Last, but not least – w słynnym Nobu z manuki robi się lody i podaje je w towarzystwie musu jogurtowego, zielonego kompotu, wywaru z zielonej herbaty z biszkoptem z oliwą z oliwek.