Zdrowy składnik: tamaryndowiec
Choć tajska kuchnia bez tego owocu praktycznie nie istnieje, to w Polsce nadal nie jest on zbyt dobrze znany. A szkoda, bo tamaryndowiec idealnie odpowiada polskiemu pragnieniu kwaśnego smaku.
Najprościej jest go obrać z chropowatej, cienkiej skórki – trochę jak kłącze imbiru, lecz o wiele łatwiej – posypać solą i nadgryźć. Świeży tamaryndowiec ma strukturę podobną do imbiru i podobną wyrazistość. Nie jest jednak ostry, lecz niesłychanie kwaśny – bardziej niż cytryna – i podobnie jak imbir odświeżający. Lekko cierpki na języku ma szorstką fakturę, ale je się go z wielką przyjemnością.
Dla Tajów jest składnikiem, który do ich diety wprowadza jeden z trzech bazowych smaków kuchni narodowej – kwaśny. Tajskie gotowanie oparte jest bowiem na „trzech S” – sour (kwaśnym), salty (słonym) i sweet (słodkim), trzech smakach, które tylko niekiedy uzupełnia hot – czyli ostry.
Najczęściej używany jest nie na surowo, lecz w postaci pasty, którą można już kupić w Polsce. Aby ją zrobić, strąki, czyli owoce drzewa tamaryndowego – pochodzącego z Afryki Wschodniej, a aktualnie uprawianego na całym subkontynencie indyjskimi i w Azji Południowo-Wschodniej – zanurza się w gorącej wodzie by pozbyć się włóknisto-łuskowatej struktury, a następnie przeciera przez sito lub mieli. Taką superkwaśną pastę można pasteryzować, łączyć z cukrem, przerabiać na dżemy czy syropy.
Ten ostatni smakuje troszeczkę jak coca-cola, jest więc często używany jako jej zamiennik, zwłaszcza na Bliskim Wchodzie i w Meksyku: ciemny syrop wystarczy wymieszać z wodą, żeby otrzymać coś w rodzaju lemoniady z posmakiem coli. Tymczasem zarówno pasta, jak i inne przetwory tamaryndowe, dzięki zawartej w roślinie pektynie naturalnie żelują, stając się galaretkami. Taką kwaśną galaretkę wystarczy tylko umoczyć w cukrze, by powstał ulubiony w Indiach, Wietnamie, Kambodży i Tajlandii cukierek, czasem jednak wzbogaca się go odrobiną chili, a zamiast cukru dodaje soli.
Tamaryndowe przetwory to podstawa nie tylko kuchni tajskiej, lecz również indyjskiej, zwłaszcza z południa. Używa się ich do zakwaszenia – a tym samym „odświeżenia” dań na bazie curry, soczewicy czy tradycyjnych chutnejów stanu Gujurat. Kwaśne sosy i przetarte suszone strąki tamaryndowca (również dostępne w Polsce) świetnie łączą się też z drobiem, wieprzowiną czy rybami i owocami morza – takie mieszanki znajdują się w codziennym menu zarówno w Indiach, jak i w Wietnamie oraz Tajlandii.
Co ciekawe – kwaśny smak z tamaryndowca jest mocniejszy i bardziej wyrazisty niż ten, który uzyskuje się dodając do potrawy soku z cytryny lub np. octu. Nazwę tego niepozornego strączka nosi jedyna na świecie restauracja indyjska z gwiazdką Michelin – Tamarind na londyńskim Mayfair.
— — —
Kochani, jesteśmy obecni również na Instagramie. Warto nas śledzić, aby nie przegapić żadnej nowości na naszej stronie czy informacji o organizowanych przez nas wydarzeniach. Na Facebooku niestety niekiedy wiele umyka, warto więc być z nami i tu: