Zdrowy składnik: lukrecja
Ulubione słodycze Pippi Pończoszanki i innych bohaterów powieści Astrid Lindgren kocha się albo nienawidzi. Powoduje to nie tylko ich niepokojący kolor – czarny jak węgiel czy smoła – lecz również anyżowy, słodko – gorzki smak. Tymczasem korzeń lukrecji i przetwory z niego zrobione nie tylko są zdrowe, ale też niezwykle cenione w kuchni.
Tyle, że nie u nas. Intensywny, odświeżający i pobudzający smak lukrecji oraz pochodząca z glicyryzyny – aktywnej substancji, która jest aż 50 razy słodsza niż cukier – słodycz ceniona jest za to w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Irlandii, Francji czy Włoszech i wielu krajach arabskich, nie wspominając już o Skandynawii.
Nie ma nordyckiego dzieciństwa bez czarnych cukierków. I to nie tylko gorzkawych, ale i lekko słonawych, bo większość słodyczy (np. żelków, sprzedawanych również w postaci długich pasków – węży), które pojawiają się tam np. w „tematycznych”, szalenie modnych sklepach jedynie z lukrecjowymi cukierkami – jest posypanych morską solą. Szwedzkie gospodynie znajdą w sklepie sól lukrecjową lub cukier lukrecjowy oraz mnóstwo batoników i czekolad z lukrecją.
Jeśli ktoś chce kupić naprawdę wyrafinowane produkty z „czarnym złotem” – może udać się na Festiwal Lukrecji – czyli szwedzki „Lakritsfestivalen”. Oprócz produktów spożywczych można tam kupić lukrecjowe kosmetyki i leki.
Choć to Skandynawowie kojarzą nam się automatycznie z czarnymi cukierkami, to jednak potentatem w produkcji słodyczy z lukrecją stała się Holandia, gdzie spożycie lukrecji i artykułów lukrecjopochodnych wynosi ok. 2kg rocznie na osobę. Polacy nie kochają jeszcze lukrecji – można ją u nas spotkać głównie w formie dodatku do takich produktów jak piwo, lekarstwa, mieszanki przypraw lub herbat ziołowych. W tych ostatnich dlatego, że lukrecja jest jedną z najstarszych roślin używanych w lecznictwie przez człowieka. Już Hipokrates wspominał o lukrecji jako remedium na kaszel i ból gardła. Rzymianie i Egipcjanie uznawali ją jako lek na choroby alergiczne, problemy żołądkowe, opryszczkę i niestrawności.
„Właściwości lecznicze lukrecji sprawiają, że jest kluczowym składnikiem niemal każdej naturalnej kuracji” – mówi Susanne Honnef, ekspert WWF, które – wraz z zespołem naukowców z Uniwersytetu w Würzburgu – wybrało lukrecję na roślinę leczniczą roku 2012 „ze względu na jej ogromne znaczenie dla dobrobytu ludzi na całym świecie”.
Żeby wyleczyć, najłatwiej zrobić z oczywiście napar z jej korzenia. Lecznicze właściwości ma też lukrecjowa nalewka. W kuchni używa się czystej lukrecji głównie w postaci proszku. Aby rozdrobnić lukrecję wystarczy zetrzeć ją na tarce lub zmielić blenderem. Alternatywnie można rozpuścić proszek lukrecjowy w małej ilości wody. Wtedy można spokojnie dodawać go do lodów, ciast i ciasteczek (jak to robią np. Duńczycy). Włosi dodaliby lukrecji do gnocchi (które można oczywiście zamienić na nasze kluseczki lub kopytka), podbijając jej smak serem – np. taleggio. Lub do risotto, gotując na korzeniu wywar do podlewania ryżu.
Na lukrecji można tez ugotować rosół – będzie on miał niezwykle lecznicze właściwości. Podobno za niezwykle odświeżający składnik uważał lukrecję już Aleksander Wielki, który naparami z niej poił swoje wojska. Do dziś do napojów chłodzących dodaje się ją w Syrii. Szefowie z restauracji finediningowych uważają, ze lukrecja świetna będzie z pieczonymi burakami, albo w postaci wytrawnych – i czarnych! – lodów np. do warzyw. Kto boi się jej silnego smaku, może w niej marynować (razem z sosem sojowym) np. rybę czy mięso, albo po prostu zapić wszystko sambuccą – lukrecjowym likierem na trawienie.
Zdjęcia z: www.lakritsfestivalen.se
— — —
Kochani, jesteśmy obecni również na Instagramie. Warto nas śledzić, aby nie przegapić żadnej nowości na naszej stronie czy informacji o organizowanych przez nas wydarzeniach. Na Facebooku niestety niekiedy wiele umyka, warto więc być z nami i tu: