Do widzenia do jutra – restauracja na spotkanie
Każda dzielnica w każdym mieście potrzebuje takiego miejsca. Gdzie można przyjść, rozłożyć się z przyjaciółmi i sąsiadami w ogrodzie albo na kanapach, napić wody, lemoniady, wybornego wina, kawy czy herbaty. Zjeść coś. Po prostu pobyć razem.
Warszawska restauracja Do widzenia do jutra piękną nazwę zawdzięcza filmowi ze Zbigniewem Cybulskim. Reżyser filmu, Janusz Morgenstern, odtworzył w nim częściowo atmosferę panującą w macierzystym teatrzyku kultowego polskiego aktora – zwanym Bim-Bom, słynącym nie tylko z poetyckich przedstawień, lecz przede wszystkim z trzymającego się mocno razem środowiska artystycznego wytworzonego wokoło.
Aktorzy-przyjaciele spektakle tworzyli głównie na nieformalnych spotkaniach, pijąc niezliczone kawy, jeżdżąc lambrettą na tenisa czy nad wodę, balując i tańcząc. Jeśli iść tropem nazwy – saskokępska knajpka mieszcząca się na dwóch piętrach willi z ogrodem to miejsce na takie właśnie spotkania: przyjaciół z najbliższej okolicy i tych z daleka, spragnionych niezobowiązującej atmosfery, wygodnych kanapowych siedzisk, miejsca do rozmowy. Ale też tych, co pragną umówić się razem na obiad, wino lub kolację.
Do widzenia do jutra to bowiem winiarnia z otwartą kuchnią i przekształconą w idealną na winne spotkania werandą z wysokimi stołami i stołkami. Koniecznie wpadnijcie tu też na wodę, kawę, herbatę i ciastko (np. to wytrawne, czekoladowe lub kremowe tiramisu) żeby popatrzeć przez wielkie szyby na świat. Część „restauracyjna” jest już bardziej przytulna – biały mur i szare, tweedowe obicia kanapo-fotelo-krzeseł zachęcają do tego, żeby się rozsiąść i spokojnie, po saskokępsku zjeść, plotkując o wszystkim i niczym.
Tych, którzy mają potrzebę dyskrecji lub np. wynajęcia całej sali, restauracja zaprasza na pięterko. Spokojnie dotrą tam przesympatyczni kelnerzy z menu, w którym dominują śródziemnomorskie smaki: są i deski włoskich wędlin i serów, jest wiele past do wyboru, są sałaty z kozimi serami, suszonymi pomidorami i piniolą. My postanowiliśmy dobrać się do pełnej ryb i owoców morza zupy z pomarańczowym aromatem: gęsta, morsko – cytrusowa, idealnie przenosiła nas w czasie i przestrzeni na małą, południową wyspę pełną słońca.
Podobnie było z jagnięcymi kotlecikami – zrobione w punkt, różowe w środku, ale też przypieczone na bokach. Podane na pieczonych warzywach – w tym w żółtym buraku! – z pietruszkową gremolatą były niezwykle odświeżającym daniem stanowiącym idealne przejście z lata do jesieni. Aż w końcu kaczka – już jesienna. Znów – różowe mięso i przypieczona skórka (jeśli wolicie mięso well done – nie zapomnijcie wspomnieć obsłudze!) a do tego świetna, gęsta i słodka figowa marmolada wzmagająca aromaty i ciekawa mieszanka: świeżego szpinaku i makaronu w kształcie ryżu.
Wszystko smaczne, proste – choć włoskie, to domowe. Tej kuchni można zaufać. Podobnie jak temu miejscu, które chętnie przyjmie nas w swe gościnne progi. A wychodząc zawsze można zawołać – „ do widzenia!” i wrócić następnego dnia.
Zdjęcia z: www.facebook.com/dowidzeniadojutra
— — —
Kochani, jesteśmy obecni również na Instagramie. Warto nas śledzić, aby nie przegapić żadnej nowości na naszej stronie czy informacji o organizowanych przez nas wydarzeniach. Na Facebooku niestety niekiedy wiele umyka, warto więc być z nami i tu: