Fashion Futurology
W październiku kolejna edycja Polskiego Tygodnia Mody. Tym razem z wymarzonym sponsorem i zmienioną nazwą jako: Mercedes-Benz Fashion Week Poland. Imprezę otworzy pokaz Issey Miyake. Kolejną gwiazdą będzie John Malkovich, który przydzie z pokazem swojego modowego brandu. Zagraniczni buyerzy docenili polskich projektantów. Nenukko, Sylwię Rochalę, Kas Kryst i MMC można kupić w najlepszych europejskich sklepach. Futurologia na wstępie rozważań o łódzkim Fashion Week’u.
Witajcie w naszej bajce, Kłak zagra na fujarce,
Irmina nam zaśpiewa, zatańczą w koło drzewa,
Nam razem jest weselej, już opuszczamy knieje
I właśnie tutaj w Łodzi, o przyszłość mody chodzi.
My ją znajdziemy sami, projektantki z projektantami,
I ja Wam daję słowo, że będzie jakościowo.
Chwała
Łódzki Fashion Week nieustannie się rozwija. Organizatorzy imprezy: Irmina Kubiak i Jacek Kłak, nie śpiewają i nie grają (przynajmniej podczas imprezy – jak pewnie chciałoby wielu „wymagających”), ale mają inną zaletę: potrafią słuchać. Na konstruktywną krytykę odpowiadają decyzjami. W miarę możliwości finansowych budując instytucję, która robi dużo dobrego. Oczywiście nadal są niedociągnięcia, o których za chwilę, ale chwała im za tworzenie warunków rozwoju dla mody w Polsce.
Ewolucja
jest ewidentna. Liczby mówią same za siebie. Kilkanaście tysięcy gości, ponad 40 świetnie zorganizowanych pokazów w obecności kilkudziesięciu zagranicznych dziennikarzy i kilkuset kupców z całego świata. W tej imprezie chodzi przecież o to, by stworzyć projektantom możliwość pokazania się przed potencjalnymi kupcami i prasą. Moda w Polsce się rozwija. Jest coraz więcej twórców, brandów, sklepów oraz klientów którzy ubierają się świadomie i chcą nosić polskie marki. Swoją rolę w tej ewolucji z pewnością odegrał łódzki Tydzień Mody.
Łódź zyskuje
Inwestując co roku 2 miliony złotych w imprezę dostaje promocję wartą osiem razy więcej. Miasto, które chce zostać „stolicą mody i centrum przemysłów kreatywnych” ma skąd czerpać wzorce. Nowy Jork w zeszłym roku zarobił na modzie prawie miliard dolarów. W związku z tym zapowiedziano inwestycje w dzielnicę modową, stypendia dla studentów i ułatwienia dla zakładających biznesy. Daleko nam jeszcze do takich rozwiązań. Biorąc pod uwagę bezrobocie wśród osób wchodzących w dorosłość w naszym kraju, państwo powinno wspierać młodych ludzi, którzy biorą sprawy w swoje ręce i zakładają firmy, płaca podatki i tworzą miejsca pracy. Fashion Week Poland jest przede wszystkim ich świętem. Dobrze, że Łódź to docenia i dorzuca się do rachunku.
Ranga i wartości
Skoro to tak wartościowa inicjatywa, to czemu ranga tego wydarzenia jest ciągle podważana? Czemu media ciągle pytają: „Dlaczego nie było Macieja Zienia?” (Gazeta Wyborcza). Każdy kto interesuje się rynkiem mody – a dziennikarze, piszący na ten temat powinni – wie, że Maciej Zień w czasie Fashion Week’u jest w Warszawie i zajmuje się organizacją eventów. Czekałem z tym tekstem do zakończenia okresu warszawskich pokazów, by zobaczyć czy Łódź ma czego żałować. Wiem na pewno, że nie musi wzdychać do Zienia. Z resztą wielu warszawskich projektantów działa w trochę innej branży. Nie jeden designer-celebryta zajmuje się byciem projektantem, bardziej niż projektowaniem. Organizują eventy, których atrakcją są pokazy mody. Nie zawracają sobie głowy artystycznymi poszukiwaniami. Brakuje im autentyczności, świeżości i kreatywności, dominuje zaś chęć PODOBANIA SIĘ. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich projektantów. Są nazwiska utalentowanych i pracowitych artystów, których w Łodzi brakuje. Wszyscy jednak mają prawo pokazywać się gdzie chcą.
To w Łodzi jednak dostrzegam więcej wartościowych zjawisk.
OFF we go czyli Łódka co Davida Lyncha nie chciała
Ostatnia edycja to przede wszystkim świetne pokazy OFF Schedule. Pamiętam pokazy na OFF’ie sprzed kilku lat, kiedy to kostiumy teatralne mieszały się z chałupnictwem. Teraz mamy przemyślane, dobrze uszyte i wystylizowane kolekcje, które mają szansę trafić do sklepów. Niestety, nie wszyscy, którzy chcieli uczestniczyć w pokazach mogli to zrobić. To niedobrze. Każdy kto ma ochotę powinien mieć możliwość zobaczenia OFF’ów. Nawet Jarek Jakimowicz. Miejsce pokazów okazało się niefortunne. Daliśmy się uwieść urokom Domu Towarzystwa Kredytowego i uwięziliśmy energetyczny potencjał OFF’u w bardzo nieoffowym pudełku. Eksperyment się nie udał. Lokal na Pomorskiej jest zdecydowanie za mały. Projektanci nie mieli pola do choreograficznych popisów. Nie mogli prezentować scenograficznych fajerwerków. Łódka co Davida Lyncha nie chciała, pełna jest postindustrialnych przestrzeni, które czekają tylko by ktoś tchnął w nie życie. Kto?
Na przykład Kas Kryst
na którą radzę zwrócić szczególną uwagę. Jej mocne, charakterne ciuchy to propozycja dla młodych gniewnych i aktywnych. Koresponduje z energią kłębiącą się na ulicach europejskich miast. Konkretna propozycja. Kolekcja gotowa by podbijać świat. Namawiam Cię Kasiu, byś w następnej edycji pokazywała się w Designers Avenue. Niech wszyscy zobaczą!
Dominika Cybulska
zabrała nas w etnograficzną podróż, z której wróciłem z nową parą butów i spodni. Dominika zaprezentowała też sensowne torby i świetne kapelusze. Inspiracje dla swojej kolekcji czerpała z włóczykijów i farmerów, dzięki czemu powstały ciuchy naturalne, wygodne i ładne. Wszystko było spójne, dobrze wystylizowane i odpowiednio skomponowane kolorystycznie.
Kasia Górecka
o której obecność walczyłem, nie zawiodła. Jej żartobliwa kolekcja, nawiązująca do wyborów małej miss, balansująca na granicy kiczu jest bardzo odświeżająca. Dowcipu i autoironii w Polskiej modzie brakuje bardziej niż pieniędzy. Zabawa kolorami, autotematyzm i świetna stylizacja to dobry początek. Jestem ciekaw, co autorka zaproponuje w następnym sezonie.
Monika Gromadzińska
pokazała odważną i dojrzałą kolekcję. Geometryczne konstrukcje, zabawy sylwetką, dobrze dobrane akcesoria – wszystko to każe mi wskazać jej jedyną właściwą drogę – ta kolekcja mogłaby zaistnieć w Designers Avenue wprowadzając do namiotów na Tymienieckiego powiew świeżego powietrza.
Więcej OFF’owych zachwytów
Wyróżniłem tylko cztery pokazy, ale na większości innych też się nie nudziłem. Publiczność piała z zachwytu na temat przynajmniej jeszcze czterech. Jakość wykonania poprawia się z roku na rok. Oglądamy coraz lepsze stylizacje, pojawiają się dobre dodatki. Młodzi projektanci z OFFu budzą emocje, ich twórczość można najczęściej uznać za przemyślaną wypowiedź. Często zbyt wielowątkową, czasem niedoskonale zrealizowaną, ale – co ważniejsze – prawdziwą i osobistą. Kto przegapił OFF’a niech żałuje i nie powtórzy tego błędu za rok.
Fashion Week to również Show Room
który niewątpliwie wymaga uporządkowania. Ilość rękodzieła jest przytłaczająca. Czas na selekcję. Jesteśmy na targach, więc z trudem, ale mogę zrozumieć obecność hurtowni skarpet i filcowych kolczyków, ale trzeba to jakoś poukładać. Wydaje mi się, że projektanci zakwalifikowani przez Radę Programową powinni mieć własną reprezentacyjną „uliczkę”, z której będziemy dumni. Zgłaszający mieliby kolejną motywację, by walczyć o ten zaszczyt i dobre towarzystwo. Taka ilość odwiedzających to skarb. Trzeba zadbać o najlepsze możliwe warunki wymiany handlowej, zarówno dla nich jak i dla twórcówzanim jedni i drudzy rozpłyną się w chaosie między filcem a skarpetami.
W Designers Avenue pozornie wiało nudą
Projektanci z Alei dostali fantastyczne warunki by się prezentować. Niestety, nie wszyscy mają cokolwiek do pokazania. Moda to komunikacja. Jeśli ktoś nie ma nic do powiedzenia, oglądanie jego kolekcji jest bolesną stratą czasu. W Łodzi jest za dużo pokazów. Projektańci często pokazują zbyt wiele sylwetek. Nie organizatorzy szyją i projektują kolekcje, jednak ich rolą jest, zadbać o swoich gości. W następnej edycji widzowie powinni zostać poinformowani, którzy projektanci zakwalifikowali się drogą konkursową i mają rekomendacje Rady Programowej, a które miejsca w programie zostały kupione. Widzowie dzięki temu, na własne ryzyko oglądaliby pokaz Ewy Szabatin. Zdarzają się oczywiście dobre, płatne pokazy. Sprzedanie „czasu antenowego” Mohito, zaowocowało show, które oglądałem z przyjemnością. Uważam jednak, ż pojawienie się w programie dyskretnych adnotacji-rekomendacji może znacząco wpłynąć na odbiór całego wydarzenia.
Matematyka: 25% pokazów mniej i wrażenie po imprezie byłoby o 50% lepsze.
Piszę o tym, bo wróciłem z Łodzi mocno znużony. Potem jednak policzyłem, że jest naprawdę nieźle. Rynek Mody w Polsce należy porównywać z Portugalią, Szwecją czy Ukrainą. W tym sezonie w Łodzi naliczyłem 13 subiektywnie bardzo dobrych pokazów. To znaczy, że na Fashion Week Poland wymagający odbiorca może zobaczyć 3 – godne uwagi i czasu – kolekcje dziennie. To dobry wynik. Nie sądze by w Lisbonie, Kijowie czy Sztokholmie było dużo lepiej. Niestety, wartościowe doświadczenia zostają rozmyte przez nudne, bełkotliwe pokazy, o których nie będę tutaj pisał by nie tracić na nie więcej czasu. Nie twierdzę też, że wszystkie pozostałe pokazy poza tą trzynastkąstką są złe. Jest też grupa akceptowalnych kolekcji, które po prostu nie trafiają w mój gust.
Moda ma wiele twarzy – Łukasz Jemioł, Nennuko
Największe show na FW Poland robi bez wątpienia Łukasz Jemioł. Widowiska spod znaku Basic, jakie organizuje Łukasz, są przemyślane i skuteczne. Świetnie, że Łukasz zaprasza do współpracy polskie zespoły. Kiedyś KAMP, teraz cudowna Rebeka. Podziwiam umiejętności Jemioła, jednak porządny casual to nie to, czego szukam w modzie. Intelektualnie inspirujące jest dla mnie Nenukko.
Ich kolekcja to konkretna wypowiedź, propozycja mająca na sobie ślad osobowości autorek. Konsekwencja dziewcząt idzie w parze z nieustannym rozwojem. Inspiracje azjatyckie widoczne zawsze w fasonach nie zniknęły, ale z roku na rok ich ciuchy są coraz bardziej „do noszenia”. Paleta barw, w połączeniu z ciekawymi (i podobno ekologicznymi) tkaninami daje świetne efekty. Choreografia Waldka Szymkowiaka i odpowiednio dobrana muzyka, w subtelny sposób pomagają interpretować sens tytułowego „o”. Tak samo z resztą jak fryzury Jagi Hupałło. Nenukko to chyba obecnie jedno z najciekwszych zjawisk na ojczystym podwórku. Dziewczyny są ekstra, mają też bardzo dobrą managerkę (Kamila Kończak). Oby moje przepowiednie się sprawdziły i nadeszła ich zasłużona kariera międzynarodowa.
Sylwia Rochala
Świetną kolekcję przygotowała Sylwia Rochala. Gdybym był „panem z Adidasa”, to zaraz po pokazie na backstage’u dałbym jej kontrakt do podpisania i wiózł limuzyną do Herzogenaurach. Sylwia zrobiła najnowocześniejszą kolekcję na FW, jakiej nie powstydziłyby się największe brandy sportowe zakochane w high-tech’u. Konstrukcje i materiały kazały pobiec mi na backstage by zobaczyć je z bliska. Mogę wszystkich zapewnić, że wszystko jest bardzo dobrze wykonane. Sylwia rozwija się w niesamowitym tempie, jestem przekonany, że niebawem będzie o niej głośno.
MMC, Michał Szulc, Monika Ptaszek
Do udanych zaliczam pokazy Michała Szulca, Moniki Ptaszek i MMC, którzy z sezonu na sezon robią coraz lepsze kolekcje. Są to rzeczy piękne, a zarazem proste w odbiorze. Gdyby śmietanka celebrycka z Warszawy naprawdę interesowała się modą, stawiała by się licznie na ich pokazach. Miejmy jednak nadzieję, że i bez ich pośrednictwa, ciuchy wyżej wymienionych znajdą szerokie rzesze nabywców, gdyż zwyczajnie na to zasługują. Do tego grona niebawem dołączy
Wojtek Haratyk, Berenika Czarnota i Kamila Gawrońska-Kacperska
Ich kolekcje również zasłużyły na wyróżnienie. Berenika konsekwentnie rzeźbi w swoim ulubionym tworzywie i wychodzi jej to coraz lepiej.
Wojtek Haratyk proponuje umiarkowane, ale dobrze zrobione ciuchy dla Panów. Wybór takiej grupy docelowej na polskim rynku budzi moje uznanie. Trzymam kciuki by Wojtek poszerzał swoje kompetencje, warsztat i wyobraźnie, ponieważ na tym ugorze jest wiele do zrobienia.
Pokaz Kamili Gawrońskiej-Kacperskiej obroniłby się w Paryżu. Wielka konsekwencja, wspaniałe fasony, doskonały pomysł na pokaz (o wręcz religijnym charakterze), najlepsze materiały jakie widziałem w tym roku na wybiegu w Polsce – chapeau bas! Ta kolekcja będzie się dobrze sprzedawać, właściwie każdy look nadaje się do założenia.
Lepiej
Fashion Week Poland to naprawdę świetna impreza, a dzięki niewielkim zmianom może być jeszcze lepsza. Najprostsze rozwiązanie jakie przychodzi mi do głowy, to przekierowanie siły OFF’u do Alei. Rada Programowa, widząc duży potencjał w OFF’owym zgłoszeniu, może zasugerować odszycie większej ilości sylwetek i dać „dziką kartę” do Designers Avenue. Nawet jeśli ilość nie zwiększyłaby się, wolałbym pokazywać gościom z zagranicy 18 look’ów Kas Kryst niż zanudzać ich na śmierć 93 look’ami Natalii Jaroszewskiej. OFF wcale na tym nie straci. Stworzenie takiej trampoliny zwiększy jego atrakcyjność i przyciągnie jeszcze większą liczbę dobrych zgłoszeń.
Nie jesteśmy daleko od zrealizowania marzeń zawartych we futurologicznym wstępie. Mamy szanse by spełniły się marzenia. Polska zasługuje na Fashion Week z prestiżowym sponsorem, budżetem pozwalającym zapraszać aktywne ikony światowej mody i wykorzystywać maksimum organizacyjnego potencjału. Energia, która koncentruje się w okół tej imprezy jest bezcenna. Pieniądze są konieczne by stawiać namioty, w których kiełkują wielkie talenty. Impreza będzie rosła siłą swoich dzieci. Sukcesy nowego pokolenia polskich projektantów takich jak Nenukko, Kas Kryst, Sylwia Rochala czy Kamila Gawrońska-Kacperska nadejdą lada moment. Do nich za chwilę dołączą dwie studentki najlepszej na świecie, antwerpskiej szkoły projektowania: Marta Twarowska i Ola Kawałko. Ci młodzi ludzie zaraz zaczną podbijać Świat. Dobrze, że polska moda ma przestrzeń gdzie przyszłe gwiazdy mogą się pokazywać i zapładniać następne generacje młodych-zdolnych, rozmawiać, śmiać się i świętować. Ciesze się, że tym miastem jest strudzona historią acz piękna i mająca modę w swojej krwi Łódź. Zobaczycie, niebawem moje przepowiednie się spełnią.
Bartek Żurowski