Wywiad z Mateuszem Sudą

Mateusz Suda, ilustrator mody, artysta nowych mediów i znakomity projektant graficzny, którego prace są pełne nieskrępowanej energii. Suda ukończył Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Głogowie, uzyskał również tytuł Master of Arts w Instytucie Artystycznym w Opolu. Dzieła, które tworzy, z jednej strony charakteryzują się pewną dozą lekkości, z drugiej możemy mówić o energetyzującej, żywiołowej palecie barwnej. Dualizm ten, będący znakomitą charakterystyką ilustracji Sudy, nie tylko zachwyca, ale sprawia, że prace artysty docierają do coraz szerszego grona odbiorców – nawet tych wymagających od współczesnej sztuki niemożliwego – a co najważniejsze, spotykają się z ich uznaniem.

unnamed-1

Patryk Chilewicz: Witaj w kraju spódnic z koła, zwiewnych sukienek i minimalistycznej czerni. Nie nudzi cię taka moda?

Mateusz Suda: Przeraża mnie to. Wszystko ma swoje granice w tym świecie, jednak my żyjemy w dość specyficznym kraju, gdzie moda ogranicza się tylko do tych pojęć. Jednak nie dziwi mnie to. Nasze społeczeństwo przyzwyczaiło się do prostoty, która wynika z sytuacji finansowej. Ludzie boją się być odważni, boją się pokazywać swój styl, boją się wyjść na ulicę i nie dostać w „papę” za to, że wyglądają inaczej. Nienawiść i zacofanie spowodowało, że polska moda to prostota i nicość. Boli mnie to, marzę o odwadze, o tym by ludzie cieszyli się tym i mieli gdzieś opinie innych, ale jak tu żyć?!

Jesteś żywiołem, co chwilę masz nowy pomysł. Nad czym obecnie pracujesz?

Właśnie skończyłem projekt dla Sopot Art & Fashion Week. Jestem pierwszy artystą, który zaprojektował dla nich ilustracje do plakatu. Cieszy mnie to, że mogłem być prekursorem tego przedsięwzięcia, a tym samym pokazać, że ilustracja jest ważna. 

Z prywatnych projektów skupiłem się na obrazach i grafikach. Nigdy nie myślałem, że będą cieszyły się takim uznaniem. Śmieszna sytuacja, ponieważ w czasie studiów gnębiono mnie na malarstwie, stwierdzając, że to co robię jest „sprzedajne”, licealne. Po tym miałem taki uraz i uwierzyłem mojemu profesorowi, że nie nadaje się do tego. Musiało minąć parę lat bym zrozumiał, że to moje życie, moje historie i moje płótno. Nabrałem odwagi i dzisiaj mam zamówienia od prywatnych kolekcjonerów, sprzedaje obrazy na aukcjach. Jest to pewna forma artterapii, dzięki uznaniu podbudowuje swoją samoocenę. Jestem bardzo krytyczny wobec siebie i tego co robię. Ludzie mi piszą i dziękują za obrazy, a tym samym wiem, że są ludzie, którzy mnie rozumieją, mój własny świat i przemyślenia, a co najlepsze doceniają to, że nie boje się o tym mówić na głos.

 Czy z mody młody twórca może się utrzymać?

Bardzo rzadko. Wiele bajek sprzedaje się biednym ludziom, że wszyscy żyją z mody. Błyski fleszy i brokat na czerwonym dywanie to obraz jaki oczekują ludzie, jednak nikt nie wie, że często dorabia się by przeżyć. Ja sam nie żyję tylko ze sztuki, często wykonuje dużo projektów komercyjnych by mieć na chleb. Wiele moich znajomych to utalentowani ludzie, jednak ich sytuacja finansowa zmusza do tego, by pracowali w korporacjach. Zapominali o swojej pasji i poświęcali czas na zarobek by jakoś żyć. Ostatnio oglądałem wywiad ze znanym projektantem i chwalił się, że żyje z mody. W momencie kiedy prezenterka spytała go jaką ma radę dla młodych ludzi, odpowiedział: „Trzeba dużo pracować!”. Nie wspomniał jednak o kontaktach, o tym, że miał lepszy start finansowy i tak dalej. Praca jest ważna, rozwija, ale nie mydlmy oczu młodym ludziom. To już dla mnie słabe podejście. Ktoś, kto ma talent nie osiągnie sukcesu bez znajomości, kontaktów, sponsorów. Moja rada, to nie bać się pracować za darmo, ale nie dać robić z siebie głupka. Walczyć o siebie i pchać się, poznawać mnóstwo ludzi. Dzięki temu może liczyć na ciut lepszy start. 

W naszym kraju wciąż przeżywamy wysyp koszulek z napisami i innymi printami. To chwilowa moda? A co będzie następne?

Koszulki z przesłaniem, koszulki z przekleństwem, koszulki z manifestem. Sam od czasu do czasu projektuje koszulki pod marką SUDA. Jednak jest to projekt artystyczny, nazywam to: modą efemeryczną. Często zaprojektowane rzeczy nie mają fizycznej postaci, tylko niektórzy mają okazję zdobyć prawdziwe egzemplarze. 

Mój stosunek do koszulek z nadrukiem? Mnie to bawi, jednak patrząc na modę to już nie jest zabawa. Przesyt nadruków i debilnych grafik czy haseł zaczyna truć nasze umysły. Jak tak dalej pójdzie to zapomnimy o konstrukcji, materiałach i wszyscy będziemy tacy sami. Liczę na to że w przyszłości nastąpi jakiś przełom.

unnamed

Moda rządzi też w telewizji – Polacy pokochali show z projektantami i modelkami. Jakie jest Twoje zdanie dotyczące takich konkursów?

Wole show z projektantami, tam przynajmniej bohaterowie mają coś do powiedzenia… Czasami. Nie demonizuję ich, ale czuje wewnętrzny smutek. Programy pomagają, dają szansę utalentowanym. Dają też pożywkę „ekspertom” od mody by ich krytykowano. Nie chciałbym by ta fala zakończyła byt jak program o tańcu. Wtedy cały kraj był ekspertem od tańca, teraz czas na modę. 

Zadaje sobie pytanie: program pomaga, ale na jaką skalę? Czy ci projektanci po roku będą nadal znani? Wygrywają program, stają się ulubieńcami publiki, ale za co?  Za to kim są, czy za to co tworzą? Nie jestem w stanie sam odpowiedzieć na te pytania, zobaczymy co przyniesie czas. Osobiście im kibicuję, tylko by nie wyszli z kolejną linią basic jak 70% projektantów.

Smutek wynika natomiast z tego, że takie programy by nie musiały istnieć. Dlaczego nie można pomagać młodym ludziom już w czasie studiów? Powstanie specjalnej organizacji do wspierania utalentowanych. To by było ciekawsze! Młody człowiek podejmuje ryzyko. Idzie na studia, kształci się ze świadomością tego, że będzie mógł mieć staż u znanego projektanta. Mając na myśli staż, chodzi mi o płatny, a nie niewolnictwo intelektualne. Dostanie dotację, wsparcie mediów….. Ale my lubimy patrzeć na płacz, wypociny, splendor i blask złota, który nie daje żadnego pokrycia na przyszłość. bohaterom takich reality show.

Pokazy mody to wielkie show zbytku i celebrytów. Czy jest szansa, że w końcu moda będzie grała w nich pierwsze skrzypce?

To pytanie nasuwa mi jedną taki bieg skojarzeń: ścianka, błysk, bloger, blogerka, after, after, darmowe drinki… I koniec.

Moda to biznes. Zaprojektowaną kolekcję trzeba sprzedać. Zaprosić odpowiednie osoby: redaktorów magazynów, dziennikarzy, stylistów, sponsorów, inwestorów i stałych klientów. Nie dziwi mnie ten „splendor”. Na pokazach widzimy jednak także osoby, które tworzą fikcyjny obraz mody. Na ten czas myślimy o social media i znanych twarzach zapominając o ubraniach i treści jaką ze sobą niosą. Ścianki są zapełnione jakimiś osobnikami, którzy marzą o tym by usiąść w pierwszym rzędzie i myślą: „kogo obchodzi nowa kolekcja? Ważne, że pokażą mnie jak siedzę obok jednej ze sławnych blogerek. Przecież ona ma tylu followersów na Instagramie…”. Unikajmy takich ludzi, a może wtedy moda będzie lepsza. Zaczniemy ją szanować i rozumieć.