Baltazar – nowy król smaku
Niedawno na warszawskiej Kruczej rozgościło się nowe miejsce: a wraz z nim reliefy inspirowane twórczością Kandinsky’ego i pełen smak. Wnieśli go właściciele Mondovino – Małgosia i Tomek Budyta – wraz z gotującymi w Baltazarze by Mondovino braćmi: Kubą i Michałem Budnik.
Otwarta kuchnia umożliwia przyglądanie się jak przystojny duet bliźniaków zwija się przygotowując potrawy. Braci – wykształconych min. przez Pawła Oszczyka i Josepha Seeletso, uczestników wielu konkursów, w tym kulinarnych Mistrzostw Świata, laureatów nagród (Kuba zdobył I Nagrodę w Ogólnopolskim konkursie ,,Czas na gęsinę” w Toruniu, Michał natomiast jest zdobywcą brązowego medalu Międzynarodowej Światowej Olimpiady Kulinarnej w Erfurcie) – łączy nie tylko kulinarna pasja, ale podobne wyczucie smaku. Ciąży ono bardziej w stronę klasycznych kombinacji, choćby francuskich. Choć obydwaj uczyli się nowych, molekularnych technik, ich wykorzystanie zostawiają na specjalne okazje: na co dzień – również jeśli chodzi o niezwykle wyrafinowane i smaczne lunche – są raczej tradycjonalistami, ale przyznają, że w karcie jest parę pozycji, które są przygotowane z lekkim twistem. Jak np. łosoś z sous – vide z pudrem z zielonego groszku i szafranowym ziemniakiem czy sousvidowany boczek alzacki.
Jednak karta w Baltazarze to raczej solidne jedzenie zrobione z pomysłem i sercem oraz znajomością i szacunkiem do świetnych produktów: przyczyniły się do tego choćby kulinarne podróże szefów (min. do Francji, gdzie oprócz restauracji, i ich kuchni zwiedzali gospodarstwa i szukali ciekawych składników) i upodobanie właścicieli – Pani Małgosi i pana Tomasza, którzy kochają solenną, prawdziwą kuchnię robioną z sercem. Na co dzień znajdziecie tu więc parę francuskich klasyków – ślimaki, nicejską sałatę z pięknym kawałkiem tuńczyka i jajkiem przepiórczym, terrinę z ogonów, tapenadę, pate z wątróbek wybór wędlin z Francji czy genialną wołowinę rasy Charolaise (wszystko świetnie pasuje do win by Mondovino prezentujących się w pięknej szafie na wejściu i osobnej karcie). Na parę innych – jak coq au vin, bouliabaisse, boeuf burguignon czy diżońskie purre – musicie wstąpić tu konkretnego dnia. Zwróćcie jednak uwagę, że w karcie są i stynki – genialne, drobne polskie rybki, które niełatwo znaleźć – i gęś kartuska, czyli świetne produkty polskie. I choć na pierwszy rzut oka menu wydaje się proste – to wcale takie nie jest. Jednak to, co ląduje na talerzu – jest faktycznie prostotą w najlepszym wydaniu: smacznym, dopasowanym do pory roku (rozgrzejcie się tu choćby genialnymi flaczkami pod gruyerem czy borowikową zupą z rwanym kurczęciem i śmietaną), hojnie podanym, dopracowanym daniem.
Można się nim cieszyć i na biznesowym lunchu, jak i na wieczornej randce, Baltazar bowiem zmienia się wraz z porą dnia: wnętrze w kolorach wina jest eleganckie, ale jednocześnie niezobowiązujące, choćby dzięki wygodnym kanapom i siedziskom czy pięknym artdecowskim plakatom na ścianie. Dla tych, którzy potrzebują dyskrecji jest piękna antresola. To tam warto wybrać się na deser – znów klasyczny ale z lekkim szaleństwem – choćby waniliowe lody doprawione charakterystycznym smakiem … oliwy z oliwek. Jednocześnie znajome i zaskakujące: dokładnie jak sam Baltazar.